Sobota, 25 kwietnia 2015
 

Najważniejszą tezą Hegla jako absolutnego idealisty, którego myśl stanowi podstawę ideologiczną m.in. dla komunizmu Marksa, Engelsa i Lenina, jest istnienie „ducha absolutnego” jako jego koncepcji „boga”, który od pierwotnego bycia nieświadomym siebie jako bóstwa w sensie „ducha obiektywnego”, tj. czystego przedmiotu, poprzez stanie się „duchem subiektywnym”, tzn. „podmiotem” zmierza ku pełnej świadomości siebie jako jedynego „boga”. Dopiero ta ostatnia faza jego rozwoju ewolucyjnego czyni go w pełni świadomym siebie „duchem absolutnym”.

„Duch absolutny” jako „bóg” Hegla

Hegel argumentuje tak: „Prawdziwą jest całość. Całość jest jednak tylko przez jej rozwój urzeczywistniającą się istotą. O Absolucie należy powiedzieć, że jest istotnie rezultatem, że dopiero na końcu jest tym, czym jest w prawdzie”. „Bóg” Heglowski jest zatem bytowością złożoną ze wszystkich istnień ludzkich, zwierzęcych, roślinnych oraz pozostałych bytowości kosmosu. Wszystko, co jest, jest jego „częścią” lub „momentem”. Także małżeństwo i rodzina są wyłącznie „elementami” tej „realności ducha” idealistycznego jako wszystkoogarniającej absolutności.

Błędna jest ta myśl Hegla o zredukowaniu Boga Objawienia chrześcijańskiego do świata albo, patrząc odwrotnie, błędnym jest „wyniesienie” widzialnego kosmosu istnienia Boskiego i uczynienie z niego „części” samego Absolutu, czyli ubóstwienie świata. Gdyby tak rzeczywiście było, że Pan Bóg musiałby być „złożony” z różnych „elementów”, to poza Nim musiałaby istnieć jakaś jeszcze od Niego wyższa istota, co w świetle metafizyki greckiej i nauki katolickiego chrześcijaństwa jest absurdem.

Konieczność „rozwoju” „boga” Hegla

Z rzekomą „złożonością” Absolutu powiązana jest następna niedorzeczność intelektualna o konieczności „rozwoju” „boga” według Hegla, artykułująca sprzeczność systemową, ponieważ pojęcia „Boga” i „rozwoju” w klasycznym myśleniu wykluczają się wzajemnie. Już Arystoteles poznał w swojej „Metafizyce”, że „Bóg jest najdoskonalszym życiem” i nie podlega żadnym prawom rozwoju bytu ani nie posiada w sobie żadnego braku. Próba dialektycznego powiązania „Boga” z „rozwojem”, względnie z „ewolucją”, jest relatywizowaniem chrześcijańskiej nauki o Bogu jako wiecznie „Świętym”, czyli pod każdym względem absolutnie doskonałym. „Etapami” tegoż „rozwoju” „absolutnego ducha” Heglowskiego mają być także „małżeństwo i rodzina” oraz przyczynić się do tego, by stał się on „rezultatem”, tzn. skutkiem, zamiast być zrozumiałym jako doskonały „Stwórca” całej rzeczywistości stworzenia, które nie jest konieczne, jak twierdzi Hegel, bo wtedy nie byłoby ono pojęte jako powołane „z miłości” i „dla miłości” Kreatora, a które faktycznie potrzebuje rozwoju, jak np. w przypadku człowieka jako istoty rozumnej i wolnej do uzyskania pełnej doskonałości, uprawniającej go do wiecznego oglądu Boga w Trójcy Świętej Jedynego w Królestwie Niebieskim.

Odrzucenie Trzech Osób Boskich

Hegel w miejsce prawdy katolickiej o istnieniu Trzech Osób Boskich: Ojca, Syna i Ducha Świętego, wprowadza fazy bądź etapy w ewolucji boskości, by uniknąć „dziecinnej relacji”, a także „dziecinnej, naturalnej formy” interpretacji „ducha absolutnego”. Dla przykładu określenie „Bóg Ojciec” „nie jest jeszcze prawdziwym Bogiem” dla Hegla, analogicznie Bóg Syn i Bóg Duch Święty, lecz klasycznie rozumiane Osoby Boskie są w tym myśleniu idealistycznym pojęte jako funkcje w procesie rozwoju „ducha absolutnego”, co stanowi „punkt szczytowy Heglowskiej negacji doskonałości Boga i sprzeczność w Bogu”. Dlatego z racji traktowania Osób Boskich jako „zła” Heglowska koncepcja Boga jest zasadniczo błędna i nie może być stosowana jako wiarygodna podstawa filozoficzna w interpretacji Biblii, nauki Kościoła o Bogu, małżeństwie i rodzinie czy też przy interpretacji kosmosu, jak uczyniła to teoria ewolucji Karola Darwina, lecz musi być zasadniczo przezwyciężona.

Stworzenie stanowi istotę „ducha absolutnego”

Skoro „duch” Hegla „daje sobie samemu bezpośrednią obecność” m.in. w „elemencie”, którym „jest rodzina”, by kształtować dopiero z jej pomocą swoją podmiotowość. Z czego to wynika? Z faktu zastąpienia Istoty Boskiej poprzez treść o istotach ludzkich oraz pozostałych stworzeniach, co jest nie tylko wymieszaniem Bóstwa ze stworzeniem, lecz próbą zastąpienia prawdziwego Bóstwa poprzez widzialną kreaturę. O tym też mówią myśli Hegla, iż jego „bóg” „ma różnice w sobie”, a są nimi: „Mężczyzna i kobieta, rodzice i dzieci, rodzeństwo”, które zawsze istnieją w samym Absolucie, ale na poszczególnych etapach jego „rozwoju” od nieświadomości ku samoświadomości pełnią pewne funkcje. Nie są one ani pomyślane, ani istniejące „poza” bóstwem, lecz stanowią jego wnętrze, co jest idealistycznym uświatowieniem Boskości.

A jaką rolę w systemie Hegla pełni „diabeł”, względnie „zło”?

Każde uprzedmiotowienie się bóstwa jest, według tego idealisty, czymś negatywnym, czyli wszystko, co jest jako kosmos, jest negatywnością, ale oczywiście każda negacja jest koniecznością dla wyższego rozwoju „całości” absolutu. Motorem rozwoju jednak „ducha absolutnego” jest „diabeł” jako „pierwszy syn boga” i któremu bóg jako bóg zawdzięcza przede wszystkim tę drogę doskonalenia siebie: „Im większa jest negacja, tym doskonalsza” staje się „całość”. W tym sensie jako negatywne bytowości muszą być pojęte bytowości małżeństwa i rodziny.

Marcin Luter jako geneza „idei” pojmowania Boga u Hegla

Jednym z synonimów określenia „ducha absolutnego” Hegla jest jego bycie „ideą”. „Pojęciem idei jest tylko duch jako wiedzący o sobie i rzeczywisty, gdy jest obiektywizacją jego samego, ruchem przez formę jego momentów. On jest stąd: […] bezpośrednim albo naturalnym duchem moralnym – rodziną. Ta substancjalność przechodzi do utraty jej jedności”, czyli „do rozłamu i do stanowiska względnego i tak jest” rodzina „społeczeństwem obywatelskim”, a następnie „państwem” pruskim jako najdoskonalszą formą istnienia ducha absolutnego na etapie życia Hegla. Ważnym w powyższym tekście jest dążenie „ducha” do samowiedzy, której on pierwotnie nie posiada. To zmusza go do „obiektywizacji”, czyli do „uprzedmiotowienia” siebie samego w „drugim”. To „drugie” jednak nie może być pojęte jako coś od tej jednej Boskiej substancji odrębne, tzn. wyłącznie tożsame z sobą samym i z żadnym innym. Tak przynajmniej uczy Kościół Chrystusowy w nauce o stworzeniu jako odrębnej od samego Boga jako Stwórcy rzeczywistości. Wprost przeciwnie, wszelkie uzewnętrznienie, np. w postaci widzialnego kosmosu, jest uzewnętrznieniem tylko samego bóstwa.

Skąd u Hegla pojawiło się takie pojęcie Boga czy idei, względnie konkretne pojęcie małżeństwa i rodziny, jako wewnętrznych rzeczywistości-części boskości? Hegel odpowiada, iż jako „duch dojrzały” troszczy się przede wszystkim o takie treściowo-kategorialne i metodyczne przekształcenie myślenia, ażeby „w pojęciu […] ująć i […] znaleźć” to, „co Luther […] rozpoczął” w „wierze i w uczuciu”. Hegel rozumie pod tym sformułowaniem przeniesienie treści teologii dialektycznej Marcina Lutra do filozofii, a poprzez filozofię do wszystkich nauk humanistycznych i przyrodniczych, ponieważ filozofia wypracowuje dla nich podstawy warsztatu naukowego. We wszystkich głównych pismach Hegel podkreśla zasługi Lutra i jego reformacji dla rewolucji nowożytnej – także w nauce o relatywnej wartości małżeństwa i rodziny.

Jaki cel stawia sobie Hegel?

Wyłącznym celem jego idealizmu absolutnego jest doprowadzić tegoż „ducha” w „walce na śmierć i życie” m.in. z każdym jednostkowym człowiekiem oraz z każdym jednostkowym małżeństwem i każdą jednostkową rodziną jako tylko „przejściowymi fazami” w samym absolucie do jego boskiej „samoświadomości”, ponieważ on pierwotnie nie wie, że jest „bogiem”, dopiero „na końcu” tegoż procesu jako „wiecznego umierania i stawania się” uświadamia sobie, że on jest „bogiem”, a w dialektycznym przejściu przez „świat” staje się sobą samym. Wprawdzie po raz pierwszy w człowieku jako człowieku bóstwo Hegla zyskuje swoją świadomość, ale w postaci Jezusa z Nazaretu dosięga zenitu rozwoju, ponieważ po raz pierwszy w dziejach tegoż bóstwa w wypowiedziach Jezusa dotyczących Synostwa Bożego „duch absolutny” Hegla określa swoją bytowość jako „boską” w sensie swojej absolutnej samoświadomości. Jezus w swojej konkretności i tożsamości nie może jednak istnieć zbyt długo, lecz musi być unicestwiony, co stało się faktem w „historyczny Wielki Piątek”, który należy, według Hegla, pojąć „spekulatywnie”, tzn. zontologizować śmierć i uczynić ją sposobem „wiecznego” istnienia „ducha absolutnego”, będącego syntezą życia i śmierci. Zupełnie podobny los spotka każdego z rozumnych ludzi – także realizujących swoje powołanie małżeńsko-rodzinne.

Nie ma żadnych punktów stycznych, względnie wspólnych, w nauczaniu Magisterium Kościoła Chrystusowego o Bogu Objawienia a idealizmem absolutnym Hegla, który totalnie zakwestionował prawdę o wiecznie doskonałym i świętym Panu Bogu istniejącym w Trzech Osobach Boskich, co doprowadza do totalnego odrzucenia prawdy o małżeństwie i rodzinie w sensie katolickiego chrześcijaństwa.

Ks. prof. Tadeusz Guz, kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL