Niedziela Ogólnopolska 29/2009

Najnowsza encyklika Ojca Świętego Benedykta XVI „Caritas in veritate” - „Miłość w prawdzie” - w jakże oryginalny sposób wskazuje na dwa pola ludzkiej egzystencji: poznanie i działanie oraz ich najwyższe jakości w postaci prawdy i miłości, przy czym Papież zgodnie z nauką św. Pawła daje pierwszeństwo miłości jako najważniejszej, dzięki której człowiek i jego dzieła stają się ostatecznie najdoskonalszymi.
Źródłem chrześcijańskiej miłości jest objawiony Trójosobowy Bóg-Prawda i zarazem Bóg-Miłość: Ojciec, Syn i Duch Święty. Z odwiecznych głębin swojej Boskiej Miłości Pan stworzył i odkupił cały wszechświat wraz z człowiekiem w Chrystusie, w którym „miłość w prawdzie” oraz „prawda w miłości” stają się „Obliczem Jego Osoby”, bowiem Bóg jest „Prawdą” (J 14, 6) i „Miłością” (1 J 4, 8). Z tej racji prawda charakteryzuje autentyczną postawę rozumu człowieka, a miłość nadaje najdoskonalszy kształt ludzkiej wolności: „Dlatego obrona prawdy, proponowanie jej z pokorą i przekonaniem oraz świadczenie o niej w życiu stanowią wymagające i nie do zastąpienia formy miłości”. Nie można rozrywać tego porządku wyznaczonego przez „veritas in caritate” i „caritas in veritate”, bowiem „prawdy trzeba szukać, znajdować ją i wyrażać w ekonomii miłości, ale z kolei miłość trzeba pojmować, cenić i żyć nią w świetle prawdy”. Prawda ochrania miłość przed „pustą skorupą” „wypaczeń” egoistycznych, „otwiera i jednoczy umysły w lógos miłości”, „tworzącym diálogos, a więc komunikację i komunię” międzyludzką, natomiast „«caritas to miłość przyjęta i darowana” przez Boga, by człowiek stał się „narzędziem łaski”, „szerzył miłość Bożą i tworzył więzi miłości” z Bogiem i ludźmi na fundamencie logiki „prawa i sprawiedliwości” uzupełnionej „logiką daru i przebaczenia”. Budowanie „miasta człowieka”, w sensie państwa, na miłości jest zarazem budowaniem „powszechnego miasta Bożego” jako wiecznej „civitas Dei” (św. Augustyn), niezawężającej człowieka do wąskich, tj. indywidualistyczno-kolektywistycznych horyzontów życia, lecz otwierającej go na bezkres istnienia w niewidzialnym Bogu.
Człowiek potrzebuje „tradycji wiary” jako formy trwania w „służbie Boga”, by móc „pozostawać w służbie świata w kategoriach miłości i prawdy”, ochraniających osobę ludzką m.in. przed „mesjanizmami” „absolutyzowania” państwa, jak np. w filozofii Hegla i ruchach socjalistyczno-komunistycznych; materii w materializmie Marksa, Engelsa i innych, rasy nordyckiej w nazizmie hitlerowskim, popędu seksualnego w psychoanalizie Freuda, „rozwoju technicznego” względnie „utopii” powrotu do „pierwotnego stanu natury” w ideologii ekologizmu, co doprowadziło, według Benedykta XVI, do światowego kryzysu ekonomicznego, politycznego i kulturowego. XX-wieczne ideologie zagubiły Boga i człowieka - „pierwszy kapitał, który należy ocalić i docenić” w jego „integralności” duchowo-materialnej - poprzez negowanie „prawa do wolności religijnej”. Rozum zawsze potrzebuje oczyszczenia ze strony wiary i odnosi się to także do rozumu politycznego, który nie powinien uważać się za wszechmogący. Ze swej strony religia potrzebuje zawsze oczyszczenia przez rozum, by ukazać swoje autentyczne ludzkie oblicze. Przerwanie tego dialogu pociąga za sobą bardzo poważne ryzyko dla rozwoju ludzkości.
Benedykt XVI sądzi, że „pierwszym i kluczowym polem walki kulturowej między absolutyzmem techniki a odpowiedzialnością moralną człowieka jest dzisiaj bioetyka”. Papież apeluje o „szacunek dla życia”, ale różny od form wspierania rozwoju krajów biednych ekonomicznie poprzez propagowanie aborcji, stosowanie praktyki sterylizacji czy eutanazji. Ojciec Święty podkreśla z całym naciskiem, że człowiek nie jest zagubionym atomem w przypadkowym wszechświecie, ale jest stworzeniem Boga, które zechciał On obdarzyć duszą nieśmiertelną i które umiłował od początku. Gdyby człowiek był tylko „owocem przypadku lub konieczności”, jak twierdzi teoria ewolucji Darwina lub neodarwinizm naszych dni, względnie gdyby człowiek „musiał ograniczyć swoje aspiracje do wąskiego horyzontu sytuacji, w których żyje, gdyby wszystko było tylko historią i kulturą, a człowiek nie miał natury przeznaczonej do przekraczania samej siebie w życiu nadprzyrodzonym, to byłby w sumie tylko zwierzęciem”, co zresztą twierdzą najbardziej wpływowe kierunki myślowe nowożytności, uprawiające ideologię nie tylko pochodzenia człowieka od zwierząt, lecz co więcej - ideologię „produkowania życia ludzkiego na skalę przemysłową”, czego wynikiem są takie próby jak: „zapłodnienie in vitro, badania na embrionach, możliwość klonowania i hybrydyzacji ludzkiej istoty, rodzące się i szerzące w obecnej kulturze całkowitego braku zachwytu” człowiekiem jako stworzeniem Bożym, a „która wierzy, że odkryła wszelkie tajemnice, ponieważ dotarła już do korzeni życia. Tutaj absolutyzm techniki znajduje swój najwyższy wyraz. W tego typu kulturze sumienie jest jedynie wezwane do przyjęcia do wiadomości czysto technicznej możliwości”. Warto podkreślić, że wspomniane sumienie i w ogóle całe rozumienie ducha ludzkiego jest nierzadko określane jako „opinia publiczna”, czyli jako jakaś suma poglądów naukowych, politycznych bądź medialnych, a nie jako niezwykły dar Boga Stwórcy, podarowany z miłości człowiekowi, by posiadał nieśmiertelny rozum, nieśmiertelną wolność i nieśmiertelną pamięć, niezależne bytowo od ciała, materii i w ogóle otaczającego go świata.
To z kolei prowadzi do tworzenia „eklektyzmu kulturowego”, czyli do wymieszania narodów i ich kultur w celu zatarcia granic między prawdą a fałszem oraz między miłością a brutalną nienawiścią. To jest typowy „relatywizm kulturowy”, czyli „zrównanie kulturowe i ujednolicenie zachowań i stylów życia”, niosących ze sobą nowe niebezpieczeństwa, zniewolenia oraz manipulacje, ponieważ człowiek nie może spełnić się jako niepowtarzalna osoba bez poznania prawdy, bez doświadczenia miłości i bez realizowania w sobie właściwy, niepowtarzalny sposób innych wartości, takich jak: małżeństwo, rodzina, droga rad ewangelicznych, kapłaństwo, różne formy poświęcenia się dla innych w nauce, sztuce, moralności, ekonomii, technice czy religii i polityce. W epoce neomarksistowskiej rewolucji kulturalnej istnieje dla każdego człowieka i narodu konieczność tworzenia tożsamości kulturowej, oczywiście, na prawdzie i miłości, w przeciwnym razie kultura ludzka zostanie tak dalece zdeformowana, że miejsce „kultury życia” zajmie „kultura śmierci” (Jan Paweł II) i kultura jako zasadnicze narzędzie ludzkiego życia, jego przetrwania i rozwoju, stanie się drogą promocji śmierci.
„Miłość w prawdzie” stanowi niezastępowalną zasadę w uprawianiu gospodarki, najczęściej redukowanej do zasady „wolnego rynku”, kierującego się „prawem silniejszego”. Stąd Benedykt XVI, nawiązując do swoich wielkich poprzedników Leona XIII, Piusa XI, Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła II, dostrzega udoskonalenia ekonomii światowej w konsekwentnym oparciu gospodarowania na zasadach pomocniczości i solidarności, a przede wszystkim na człowieku jako „twórcy” i najważniejszym „celu”: „Ekonomia zglobalizowana wydaje się uprzywilejowywać pierwszą logikę - logikę wymiany kontraktowej, ale bezpośrednio lub pośrednio wykazuje, że potrzebuje również dwóch innych logik - logiki politycznej oraz logiki daru bez rekompensaty”. Ekonomia dobrze pojęta potrzebuje „etyki przyjaznej osobie”, której „prawdy i ukazywanej przez nią miłości nie można produkować; można je tylko przyjąć. Ich ostatecznym źródłem nie jest i nie może być człowiek, lecz Bóg, czyli Ten, który jest Prawdą i Miłością”.
Według Benedykta XVI, „logika rynku oraz logika państwa” potrzebują osób bogatych w „bezinteresowność”, która będąc formą miłości, wyostrza „świadomość konieczności większej odpowiedzialności społecznej” w ekonomii światowej poprzez „solidarność” jako „bycie z drugim i dla drugiego, nigdy jako bycie przeciwko drugiemu” (Jan Paweł II). „Bóg odsłania człowieka człowiekowi; rozum i wiara współpracują w ukazywaniu mu dobra, byleby chciał je dostrzec; prawo naturalne, w którym jaśnieje blask stwórczego Rozumu, wskazuje na wielkość człowieka, ale również na jego nędzę, kiedy nie dostrzega on wezwania prawdy moralnej”.
„Natura”, tzn. przyroda i cały kosmos, jest „wyrazem planu miłości i prawdy. Ona nas poprzedza i została nam darowana przez Boga jako środowisko życia”. Zdumiewająca jest ideologia „Zielonych” jako ukryta odmiana ateistycznego i antyludzkiego neomarksizmu, stawiająca tezę o wyższości przyrody nad człowiekiem. „Dolina Rozpudy” jest jednym z przejawów nierzetelnej troski o ochronę i rozwój przyrody w naszej Ojczyźnie, jest wykorzystywaniem przyrody jako narzędzia do walki z człowiekiem, pomyślanym przez Boga jako cel przyrody, a nie jako jej środek lub narzędzie.
Podsumowując, Papież ukazuje współczesnemu światu w chrześcijańskim i personalnym rozumieniu Prawdy i Miłości klucz do tworzenia prawdziwej koncepcji troski o człowieka i cały świat: „Tak więc największą siłą w służbie rozwoju jest humanizm chrześcijański, który ożywia miłość i pozwala nam się prowadzić przez prawdę, przyjmując jedną i drugą jako nieustanny Boży dar”, co negatywnie oznacza, że „humanizm wykluczający Boga jest humanizmem nieludzkim” i jako taki jest ideologią destrukcyjną.
Encyklika „Miłości w prawdzie” jest pod każdym względem fascynującym dokumentem, ukazującym w prawdzie same głębiny duchowego i chrześcijańskiego poznania Boga, człowieczeństwa i świata, natomiast w miłości inspirującym nas, rzeczywiście wolnych ludzi, do wspinaczki na same szczyty przeżywania naszej osobowej godności oraz wszelkich możliwości działania praktycznego dla drugiego i z drugim, który w budowaniu „miasta człowieka” jest rzeczywiście naszym bratem i naszą siostrą, aby na „Drodze”, którą jest Chrystus jako Prawda i jako Miłość Boga Ojca, zakosztować już tutaj, na Ziemi, wielkości i świętości miasta odkupionych w Królestwie Niebieskim - wiecznie realizujących tę cudowną symfonię istnienia o imieniu MIŁOŚCI W PRAWDZIE jako Boskie Źródło ich nieskończonego szczęścia.